Zwiastun "Dzienników zakrapianych rumem" i znajomość wątków biograficznych Huntera S. Thompsona mogą sugerować, że najnowszy film nakręcony na podstawie jego twórczości to odjechana komedia ze spektakularnymi scenami pijaństwa i narkotycznymi wizjami. Przed pójściem do kina lepiej pozbyć się tych oczekiwań i przygotować na poprowadzoną całkiem na serio opowieść o alter ego samego Thompsona. W takiej interpretacji film Bruce'a Robinsona to ciekawy portret jednego z najbardziej kontrowersyjnych dziennikarzy.
Głównej roli w ekranizacji "Dzienników rumowych" nie mógł zagrać nikt inny niż Johnny Depp – przyjaciel Thompsona i pamiętny Raoul Duke z "Las Vegas Parano". Tym razem aktor wciela się w Paula Kempa, niespełnionego pisarza, który przyjechał z Nowego Jorku do lepkiego od potu i rumu Portoryko, by popracować tu przez jakiś czas jako dziennikarz. Pod pieczą uwikłanego w polityczne zależności naczelnego Kemp musi ograniczyć swoje pisarskie zapędy do relacji z nowo otwartych kręgielni i wywiadów z naiwnymi i zadowolonymi ze swojego życia mieszkańcami wyspy. A to, że pije i zażywa eksperymentalne halucynogeny, nie wyróżnia go spośród lokalnej społeczności. Nieustający kac nie przeszkadza mu jednak w trzeźwej ocenie sytuacji i próbie powstrzymania chciwych zapędów tutejszych bogaczy.
Na pierwszy plan Robinson wysunął reportażowe fakty o początkach zmian, jakie nastąpiły w Portoryko w latach 60. Dzięki Kempowi, który z przypadkowych powodów wikła się w relacje z "grupą trzymającą władzę", dowiadujemy się, jakim sposobem doszło do zagarnięcia najpiękniejszych obszarów wyspy pod budowę luksusowych hoteli i tym samym pozbawienia autochtonów naturalnego dziedzictwa – choć sam temat został potraktowany dość powierzchownie. Pijaństwo Kempa i jego kolegów po fachu nie jest tu takie istotne – obrazuje raczej usposobienie bohatera i jego luźne podejście do zawodowych obowiązków. Humor zapowiadany przez zwiastuny wynika z absurdów towarzyszących portorykańskiej przygodzie Kempa i nieoczekiwanych zbiegów okoliczności – a tych, ze względu na charakterystyczny klimat wyspy i koloryt jego mieszkańców, nie brakuje.
Choć wiele osób uważa, że Johnny Depp skończył się na roli Jacka Sparrowa, a każda jego kreacja jest powieleniem emploi wypracowanego na planie "Piratów z Karaibów", nie da się zaprzeczyć, że oglądanie go na ekranie to wciąż duża przyjemność. Jeśli dodać do tego zjawiskowo piękną Amber Heard, "Dziennik zakrapiany rumem" będzie udanym seansem.
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu